wtorek, 7 lutego 2012

historia pewnego światła...

     Wiecie jakie są najlepsze prezenty urodzinowe??? Takie które sobie sami robicie :D Trzymając się tej zasady Bella w miniony weekend była w magicznym miejscu, tam gdzie światło tańczyło delikatnie muskając ucieleśnienie piękna, by po chwili zagrać nam kontrastem po linii brzegowej ciała. Tam gdzie jeśli tylko wespniesz się na palce i sięgniesz ręką wysoko do góry, to uda Ci się złapać za nogę latające pod sufitem szczęście. W ten świat magii zabrał mnie Jacek Gąsiorowski, nauczył zaglądać w komin i odkrył przede mną magię fotografii średnioformatowej. Piękna modelka Ewa zauroczyła swoim temperamentem i okazywanymi emocjami, co nakręciło mnie do obserwacji i wychwytywania perełek, a "duża" Zosia zaskoczyła swą powagą, cierpliwością i zrozumieniem z jaką podeszła do pozowania mając zaledwie 11 lat :)

     Nie przeszkadzał mi siarczysty -25 stopniowy mróz by dojechać do Sulejówka i spędzić tam cudowne chwile, przy przepysznym jedzeniu (zwłaszcza tym cieście czekoladowym, które mam zamiar zrobić w sobotę hi hi) i przy włoskich specjałach na obiadki. Natomiast rozmowy o fotografii i życiowych doświadczenia przy białej herbatce z płatkami róż pozostaną na długo w mojej głowie i serduchu.
     Robienie zdjęć cyfrą nie daje mi tyle frajdy i emocji co analogiem. To przy nim mam dreszcze wzdłuż kręgosłupa w momencie naciskania spustu migawki. Podczas ustawiania kadru i manualnego ostrzenia, na skroni pojawia się pot, a całe ciało się przegrzewa ;) Ale jest to naprawdę cudowne uczucie, to tak jak dziecko dostaję nową zabawkę i trzęsie się z podniecenia. To jak pierwsza randka, pierwszy pocałunek i muśnięcie po twarzy, a przy nim towarzyszą motyle w brzuchu ^^
     Wyzeruj licznik!!! tak widniało na korpusie aparatu Kiev, jak to widziałam, to przed każdym kadrem zerowała się moja psychika, by być gotowa i świeża na nowe, na coś innego w magicznym okienku, coś co się nie powtórzyło u nikogo. Ale to było bardzo trudne, więc nauczyłam się obserwować, pracę innych. Każdy gest dłoni, uśmiech na twarzy, delikatne zmieszanie czy zawstydzenie. Każda emocja wywoływała u mnie lawinę nowych pomysłów, mówi się, że fotografia to sport indywidualny, ja bym jeszcze dodała, że to jest praca z własnym wnętrzem i własnymi emocjami. Dla mnie osobiście jest to jak stan medytacyjny, stan wyciszenia, który pozwala na odreagowanie świata realnego...
     Tak wiele szczęścia i cudownych doznań musi być wyrównane, zawsze musi być harmonia i te magiczne yin i yang. Dlatego powrót do domu i pracy był i jest dla mnie ciężki, nie mogę się odnaleźć, duszę się w tym małym szarym światku i chciałabym znów od tego wszystkiego uciec. Mam swoje zdjęcia i wieczorem do nich zasiądę i powspominam...
     Pozwolę sobie jeszcze raz na podziękowania za magiczne chwile. Dziękuję Jacku, Ewo, duża Zosiu ;) Marto, Maćku i Wielki Krzysztofie ;) Mam nadzieję, że zobaczymy się wiosną :*

Podpisano: Bella M.

11 komentarzy:

  1. Bello :) Czytam z wielkim uśmiechem w oczach, o który mnie prosiłaś robiąc zdjęcie... ( nie wiem czy wtedy mi się to udało, ale teraz czuję jak oczy mi się rumienią ). Niezmiernie mi miło... I pewnie, gdy Jacek to przeczyta, jemu też będzie tak samo. Śmieję się właśnie na widok mojego Kieva z tym plastrem, ale ja miałam zawsze taką pustkę przed robieniem zdjęć, pustkę i też takie wypełnienie po brzegi kawałkami światła w mojej głowie, że zawsze zapominałam wyzerować ten namacalny licznik i klatki mi się na siebie nakładały..).
    Z fotografią tak jest, że otwiera i zamyka nas za razem. Otwiera nasze myśli, dusze, życia, a później zamyka uczucia na światłoczułej błonie. Na zawsze.
    Cieszę się, że jest ktoś, kto tak pięknie potrafił to wszystko opisać... Ja chyba zbyt szybko wzięłam się za to, nie ochłonąwszy jeszcze i nie miałam słów.
    Mam taką nadzieję, że się jeszcze spotkamy :) Ogromną... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest dokładnie to co we mnie siedzi ;)
      Chętnie bym zobaczyła te rumieńce na oczach =)
      Chciałabym jeszcze by fotografia dawała możliwość wskoczenia do wnętrza zdjęcia, do tych zamkniętych chwil. W tej chwili tylko nasza wyobraźnia już nam daje możliwość powrotu, patrząc na zdjęcie :) to jakiś taki mały zalążek wskoczenia w chwilę...
      Ten tekst układał mi się w głowie od wieczoru niedzielnego, poprzez podróż pociągiem, która zawsze niesie ze sobą wielkie natchnienie. A zakończył się podczas wczorajszej wieczornej kąpieli. Wersja cyfrowa powstała dziś o 7 rano ;)
      Ja jestem pewna, że się spotkamy :)

      Usuń
  2. Izka - historia tego światła właśnie się zaczęła i już będzie trwać. Zapewne będzie przybierać coraz to nowe postacie, jednak już nigdy się nie zakończy, bo jest prawdziwa, a prawda nie ginie : ))
    I same Twoje słowa są świetliste - są jak lampa i dzięki nim można odnaleźć zagubione ścieżki, albo wejść na właściwe : ))
    (Nawiązuję tu do Twoich nowych, a u mnie troszeczkę zapomnianych przeżyć związanych z klasyczną fotografią, gdzie ciemnia daje jaśnię : )))
    Dziękuję!
    p.s.
    A swoja drogą, czy też... ścieżką - nie wyzeruj kiedyś licznika świadomie : ))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taom mam nadzieję, że popchnęłam Cie trochę i wrócisz do starych miłości ;)

      Usuń
    2. : )) tak! jesteś Światłem na drodze moich powrotów : ))
      Dziękuję! : ))

      Usuń
    3. cieszę się niezmiernie ;)

      Usuń
  3. Iza, pięknie napisane, krępuje się tutaj coś napisać, aby czytający Twego bloga nie posądzili mnie o przyklaskiwanie samemu sobie. Odniosę się zatem do twoich emocji, które tak ładnie umiesz przenieść w blogowe słowa. Widać, że wszyscy jesteśmy z tej samej gliny lepieni. Ciągnie swój do swego :) Pozdrowienia - Jacek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jacku, tak to już bywa, nic nie dzieje się przypadkiem i nasze drogi nie przypadkowo się zeszły :) Ty i Eve to doskonały duet i cieszę się, że się spotkaliśmy :)

      Usuń
  4. Tak, tak, analogowo bardzo gila:) Mnie również! I jakiż genialny w swej prostocie jest ten patent z taśmą informacyjną! Musze to wdrożyć, bo nigdy nie pamiętam, czy przewinęłam film w moim Starcie. Iza, uwierz mi, że pstryk migawki, to nic w porównaniu z tym jak sama wołasz film. To są chwile tak magiczne, że trudno to opisać... Życzę powodzenia na analogowej drodze:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. eh jeszcze brak odwagi do wywoływania (boje się, że coś mogę skopać) choć wszystko do tego w domu jest, przytargane z pewnego domu kultury jak go likwidowali... Musze sprawdzić, czy mój start działa, koniecznie... a do Ciebie będę pisać na priva po porady :D

      Usuń
    2. Izka - śmiało! Nawet jeżeli popełnisz jakiś błąd - to i tak będzie on "błogosławiony" :)) Także służę radą! : ))

      Usuń