sobota, 31 grudnia 2011

Cokolwiek będzie, będzie na pewno cudownie...

     Płyty przygotowane, a gramofon odkurzony i zapakowany. Od południa w kuchni Belli pachnie orientalnymi zapachami, czuć jak w powietrzu unosi się zapach kminu, kurkumy i imbiru. Mąż dzielnie smażył naleśniki, które zawinięte ze szpinakiem czekają na przysmażenie. Farsz na nepalskie sajgonki czeka na zawinięcie w papier ryżowy, a mini roladki z ciasta francuskiego upieczone dochodzą do siebie w piekarniku. Same pyszności Bella dziś zaserwuję swoim towarzyszom na Sylwestrowej Potupaji u Wskich. Mam nadzieję, że lubią ostre, a może zabiorę ze sobą mleko dla złagodzenia efektu, eee dadzą radę...

  Chciałabym wam z okazji nadchodzącego Nowego Roku 2012 życzyć:
Aby nadchodzący rok oszczędził Wam smutków i rozczarowań, by każdy jego dzień niósł ze sobą płomyk nadziei z którego zawsze rozpalicie wielki płomień. By obdarował Was szczęściem i radością, zarówno w życiu prywatnym i tym publicznym. A najważniejsze, byście zawsze mieli przy sobie swoją bratnią duszę swojego soul mate ;) by zawsze miał do was wyciągniętą rękę w razie jak znajdziecie się na jakimś rozdrożu.
      Ja jestem wdzięczna, że mam taką osobę i chciałam jej bardzo podziękować, że się pojawiła w moim życiu =)

Szczęśliwego Nowego Roku moi kochani, przyjaciele, znajomi i nieznajomi :*

Podpisano: Bella M.

czwartek, 29 grudnia 2011

nie daj poznać, żeś naiwny turysta...


wewnątrz małej taxi, naprawdę malusiej
     Najważniejszym przykazaniem podczas podróży, bez różnicy gdzie się udajesz, jest to by nie dać po sobie poznać, że jesteś zagubionym bezradnym turystą Trzeba wyglądać na zaznajomionego z podstawami turystę, tak jakbyś nie był tu pierwszy raz. Najlepiej pięknie zmyślać i wybrać jedną osobę na przewodnika, który jest tu, któryś raz z kolei i ma wszystko bardzo dobrze zorganizowane i zaplanowane (nawet jeśli tak nie jest). Naszym kierownikiem wyprawy był Michał, wszystkich dookoła zapewnialiśmy, że był już w Nepalu przynajmniej jeden raz, a tak naprawdę to pierwszy raz w życiu leciał samolotem ;)

     Myślę, że byliśmy całkiem dobrze przygotowani, każdy z nas przeczytał minimum jeden przewodnik. Dzięki jednemu z takich przewodników, wiedzieliśmy doskonale ile kosztuje taxi z lotniska na Thamel, w jakim hotelu spać, gdzie warto zjeść i kiedy co najlepiej zwiedzić.

niedziela, 25 grudnia 2011

podniebne loty przez kraje arabskie...

     Podróż marzeń rozpoczęła się 20 października 2011r. po wielu perypetiach z przygotowaniami m.in. kupnem biletów, kiedy to złotówka słabła, a $ z dnia na dzień był coraz droższy :P szukaniem ubezpieczenia na wyprawę, którą podciągnięto pod sporty ekstremalne. Wreszcie siedzieliśmy szczęśliwi w samolocie tureckich linii i lecieliśmy do Istambułu. Słońce chyliło się ku zachodowi, a niebo przybrało piękne różane odcienie, chmury wyglądały jak pole bawełny, a berlińskie drogi wyglądały jak sznury lampek choinkowych, więc wszyscy pchali się do okien by zrobić jakieś fotki ;)

wtorek, 20 grudnia 2011

Bella M. na tropie Yetiego...

     No to opowiem Wam skąd ten cały Nepal w mojej głowie ;)
Na przełomie marca i kwietnia 2010 roku Bella wybrała się na swą wymarzoną podróż do Chin ;) której realizacja od kilku lat zaprzątała jej specjalne miejsce w głowie, pod etykietę MARZENIA ;) Decyzja o wyjeździe narodziła się w Wigilię poprzedniego roku. W  3 miesiące udało nam się uwinąć z całą organizacją wyjazdu, właściwie to Belli się udało, współtowarzysze tylko podpisywali wszystkie potrzebne papierki.
     Pojechałam tam z mężem i kolegą, celem podróży była Taoistyczna Wudańska Akademia Kung Fu, ooo taaak to jedna ze zwariowanych rzeczy, które Bella zasmakowała w swym życiu ;) Ciężkie 3 godzinne treningi dwa razy dziennie, dały mi tak popalić, że kolejny raz postukałam się w głowę i powiedziałam, "jaka ja głupia, zamiast za tą kasę pojechać sobie chociaż na tydzień na Bali, wypocząć na leżaczku trzymając w dłoni drineczek z parasolką i oddawać się rozkoszy relaksu, to ja wybrałam doznania, po których  ledwo chodzę, marznę lub się przegrzewam". Więcej jednak o podróży do Chin, to może innym razem. Z tego całego doświadczenia zdobytego podczas tej wyprawy, wynikło jedno wielkie postanowienie: w przyszłym roku robię coś dla siebie. Znaczyło to moi kochani wyprawę fotograficzną na daleki wschód. Bellę zawsze ciągnęły w swoją stronę orientalne klimaty i tak o to w ten sposób narodził się Nepal. Miała być to moja wyprawa życia i tak też było, była to kolejna lekcja od życia, nie zawsze fajna ;)

sobota, 17 grudnia 2011

a ta skąd się wzieła...

     
     Założenie własnego bloga dojrzewało u mnie jak gruszki na wierzbie, obiecywałam sobie to każdego dnia, kiedy to pragnienie dzielenia się było tak wielkie, że nie mieściło się w kilku linijkach na FaceBook'u ;) Aż tu pewnego dnia w pewnej małej nadmorskiej miejscowości, siedząc przy śniadaniu i popijając kakao dojrzałam za oknem wierzbę, na której to rosły gruszki ;) Uznałam to za pewien znak w moim życiu, jednak jeszcze wtedy nie wiedziałam, do której sprawy w moim życiu go przywiązać :D Zaledwie kilka dni później ruszałam w podróż życia, w wielką wyprawę Bolka i Lolka do Nepalu. Postanowiłam sobie wtedy, że będę spisywać tam każdy dzień, by w przyszłości zrobić z tego relację. Postanowienie zostało zrealizowane, a nie jest to takie proste u Belli ;) w związku z tym, że po swoim ojczulku Królu Julianie, który swój przydomek otrzymał dzięki temu, że pomimo swego wieku ma tyle energii i zwariowanych pomysłów jak Król Julian :D o czym nie raz jeszcze wam zapewne opowiem. Tak się więc złożyło, że odziedziczyłam w genach jakiś tam mały współczynnik ADHD i mam dzięki temu tyle pomysłów w głowie, że niestety nie każdemu udaje się ujrzeć światło dzienne :D no w końcu kobieta zmienną jest ;)

     Obiecać Wam mogę jedno, jak przystało na osobę, którą każda polonistka utwierdzała, że najpierw nie nadaję się do liceum, a później nie nadaję się na studia, co mnie kompletnie utwierdziło, że nie powinnam iść na polonistykę i skończyło się, że poszłam za głosem mego ścisłego umysłu i wybrałam polibudę ;) Tak więc moja obietnica jest jedna, pisanie moje może wyglądać apolonistycznie :D często nieskładnie i niegramatycznie, ale nadzieja jest taka, że może się to czytać całkiem sympatycznie ;)" ........... a tym bardziej oglądać.

     A wiec od dnia dzisiejszego, będę się dzielić z wami moją, najczęściej... pozytywną energią, przeżyciami podczas przebytych podróży oraz zwariowanym światem, który wokół mnie usilnie stara się realizować swoje plany ;) a czasem nawet... może i małym kawałkiem mojej fotograficznej twórczości. Mam nadzieję, że i Wy staniecie się cząstką Tego świata.

Podpisano: Bella M.