wtorek, 23 kwietnia 2013

Piękno kobiecego ciała...



     Zastanawialiście się kiedyś, nad pięknem kobiecego ciała? Ja mogłabym się wpatrywać w nagie, piękne kobiece ciała godzinami, uwielbiam te delikatne linie ciała po których tańczy delikatnie światło, gdzie cienie nadają głębi i dzięki grze światła i cieni możemy stworzyć piękny obraz, który będzie zachwycał swoich widzów.

piątek, 1 lutego 2013

Koniec jest bliski...


     Dawno mnie tu kochani nie było,  ale w moim życiu wiele się zmieniło, zabrałam się za nowe projekty i zepsuł mi się zmieniacz czasu i nie nadążam ze wszystkim ;) ale postanowiłam, rozpocząć nadrabianie zaległości. Znajomy mówił mi bym zakończyła tą opowieść jednym postem, ale nie zrobię wam tego =) Zatem wracamy do opowieści... oto ciąg dalszy... głównie fotograficzny.

     ...Za naszymi plecami coraz bardziej oddalała się przełęcz Thorong La Pass, pokonana wysokość 5416m n.p.m. zapadnie na długo w mej pamięci. Jakiś czas temu kolega powiedział mi, że to dopiero na tej wysokości powinniśmy rozpocząć wspinaczkę ;) he he już sobie to wyobrażam, chyba jeden krok na minutę bym robiła :)

poniedziałek, 9 lipca 2012

By na kilka chwil w świecie cyrku być...



      Kiedy to czerwiec i lipiec spotkali się w zeszły weekend Bella udała się do Magicznych Gliwic. Mała podróż tylko na drugi koniec Polski, a wyprawa i czas poświęcony na dotarcie prawie taki sam jak na drugi koniec świata ;) PKP uraczyła znów mnóstwem niespodzianek, które "umilały" trasę i nie pozwalały zbytnio nudzić się. Kilkuminutowe chwile na przesiadkę między pociągami wystawiały na próbę moje zdolności szybkiego odnalezienia na remontowanych i nie oznakowanych dworcach kolejowych. Przedziały z nieotwierającymi się oknami przy 30 stopniowym upale intensywnie otulały swą ciepłotą ciało każdego pasażera. Gdy w pierwszej klasie na zapytanie czy będzie klima padła odpowiedź: "ależ proszę Pani klimatyzacja to nie za te pieniądze", a na pytanie czy pociąg ma opóźnienie... "co pani sobie myśli, że to Japonia?" stwierdziłam, że niewiele zmienię i muszę po prostu przetrwać do końca ta męczącą podróż.


środa, 27 czerwca 2012

Jharkot i spotkanie z wojowniczymi młodzieńcami...

     Celem tego dnia było dotarcie do Kagbeni. W nocy dopadł mnie jakiś atak duszności, nie wiem z czego on wynikał, ale miałam trudności w oddychaniu. Przemka bolały stawy kolanowe i postanowiliśmy rozdzielić się z grupą i pojechać jeepem. W związku z tą decyzją wyszliśmy wcześniej i poszliśmy poszukać transportu. Przy prowizorycznej budce zbitej z desek oblężyli nas lokalsi. Pytali się dokąd jedziemy i że zbierają grupę osób do wyjazdu. Niestety z nami brakowało im jeszcze około 7 osób, postanowiliśmy więc z Przemkiem nie czekać i ruszyć w drogę. Co okazało się bardzo dobrym pomysłem, gdyż po drodze spotkaliśmy interesujących ludzi i zjedliśmy najsmaczniejsze pierożki momo z jabłkami ;)

środa, 20 czerwca 2012

A po majestycznej burzy była tęcza i mammatusy...

     Dwa dni temu po majestatycznej burzy z piorunami, cudownym świetle i przepięknej tęczy na niebie pojawiły się na mammatusy. Chmury wyglądające jak to, mój mąż określił... jak pupcie aniołków. Ich inna nazwa to ponoć wymiona, ale wolę jednak określenie mojego męża. 
     Niebo było malownicze, a ja jeszcze nigdy nie widziałam tak pięknych chmur, tak delikatnych i aksamitnych jak wata kupowana w dużych paczkach. Obstrykałam niebo wzdłuż i wszerz, a moja wyobraźnie pozwoliła mi latać tego dnia nad chmurami ^_^ Mam ogromna nadzieję, że te chmury jeszcze staną mi kiedyś na drodze mojego życia :)
     Dziś za oknem leje i jest ponuro, niebo ma jedna wielką szara powierzchnię, bez mistycznych tworów... Wstawanie było dziś bardzo trudne, ale otoczyłam się dziś pozytywną energią czerwieni. Ubrałam moja czerwoną kurtkę przeciwdeszczową, zabrałam swój olbrzymi czerwony parasol mieszczący 3 osoby, który otrzymałam od Babci Klary i wyruszyłam z domu jak co dzień 6:50. Zobaczyłam sie w szybie drzwi wejściowych do pracy i uśmiech mi się pojawił na twarzy. W pokoju mam czerwoną myszkę do komputera i leżą przede mną czerwone segregatory z papierkową robotą. Ale chyba najważniejszy jest telefon w kolorze czerwonym, bo to on dzwoni czasem z rana, mam nadzieję, że i dziś zadzwoni i będzie się miło rozmawiało ;)
     Miłego dnia kochani i mnóstwa radości i czerwieni w życiu życzę, by świat w ponury deszczowy dzień miał trochę więcej kolorów niż tylko szarości :)

Podpisano: Bella M.