poniedziałek, 9 lipca 2012

By na kilka chwil w świecie cyrku być...



      Kiedy to czerwiec i lipiec spotkali się w zeszły weekend Bella udała się do Magicznych Gliwic. Mała podróż tylko na drugi koniec Polski, a wyprawa i czas poświęcony na dotarcie prawie taki sam jak na drugi koniec świata ;) PKP uraczyła znów mnóstwem niespodzianek, które "umilały" trasę i nie pozwalały zbytnio nudzić się. Kilkuminutowe chwile na przesiadkę między pociągami wystawiały na próbę moje zdolności szybkiego odnalezienia na remontowanych i nie oznakowanych dworcach kolejowych. Przedziały z nieotwierającymi się oknami przy 30 stopniowym upale intensywnie otulały swą ciepłotą ciało każdego pasażera. Gdy w pierwszej klasie na zapytanie czy będzie klima padła odpowiedź: "ależ proszę Pani klimatyzacja to nie za te pieniądze", a na pytanie czy pociąg ma opóźnienie... "co pani sobie myśli, że to Japonia?" stwierdziłam, że niewiele zmienię i muszę po prostu przetrwać do końca ta męczącą podróż.


Ale wierzcie mi. Było warto. To wszystko co wydarzyło się później, a także te spotkania z niesamowitymi ludźmi zrekompensowały koszmar podróży. Posłuchajcie mej opowieści i zobaczcie zdjęcia z tego magicznego miejsca, do którego za rok może wybierzemy się razem.

      Co roku ciągnie mnie w to miejsce, gdzie można spotkać klauna czarującego swym uśmiechem i tworzącego z baloników przepiękne stwory. A jak się obrócisz do tyłu, to zobaczysz kolejnego pozytywnie zakręconego artystę, który zionie ogniem, zupełnie jakbym na żywo oglądała technikę ninjutsu "Katon" z japońskiego anime pt. "Naruto.

     W tym miejscu w krótkim czasie można spotkać ludzi z tak wielką pozytywną energią, że ładuje Ci to baterie na cały rok. Jeśli jeszcze nie byliście, nie widzieliście to musicie tu wpaść w przyszłym roku, bo naprawdę jest co podziwiać. A to wszystko jest zasługą fantastycznego człowieka jakim jest Piotr Chlipalski pseudonim Chlip, który mimo wszelakich przeciwności losu (tu na szczególną naganę zasługują panie z Magistratu) co roku stara się zachwycić ludzi eventem jakim są ULICZNICY . Wielki szacun, wielkie ukłony i uściski dla ciebie Chlip =) ogromne dzięki w imieniu wszystkich uczestników śmiało mogę to napisać :)

A teraz zapraszam was na małą fotorelację...

Dziewczyny stwierdziły, że w taki upał tańce najlepiej wychodzą w fontannie ;)






Trzymając się głównej międzynarodowej zasady, trzeba zrobić zdjęcie osobom robiącym zdjęcie ;)









      A tymczasem jak inni się pluskali w fontannie to ci drudzy inni na terenie starej fabryki drutu, walili w bębny na warsztatach bębniarskich, by wieczorem zagrać perfekcyjny koncert dla ukochanych widzów :)





Bębnili i na boso świetnie się przy tym bawili :)


By wieczorem wspólnymi siłami pchając autobus z artystami ;)


Dojechać pod wieżę na masową imprezę i zabębnić.... 


i wprowadzić w rytm ciała...


i pokazać jak to ogień na zmysły działa ;)







    A nocą przenieśliśmy się do parku gdzie odbył się Fire&Drums... konkurs ulicznych spektaklów ogniowych =) Oczu nie można było nacieszyć tym wszystkim i tylko się żałowało, że sprzętu się lepszego do fotografii nie miało ;)



Urzekła mnie ta Lady in Red ;)


I to by było na tyle, czuję wielki niedosyt i na pewno się tam zjawię za rok, może ktoś chętny by się zabrać ;)

Podpisano: Bella M.




4 komentarze:

  1. W PKP ciężko o komfort podróży:):)

    OdpowiedzUsuń
  2. Miło się czyta Twój post pod koniec stycznia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cieszę się :)
      dla mnie to jednak wstyd, że ostatnio post mam z lata :D trzeba się zabrać do roboty ;)

      Usuń